wtorek, 25 września 2012

Śmierć przychodzi...

Stary tekst który już dawno wymyśliłem, ale trochę pododawałem i just dużo dłuższy niż pierwsza wersja;) Mam nadzieję że się spodoba;)

Jesteś sama w pokoju, wszędzie jest ciemno, widzisz tylko leciutkie światełko przenikające przez okna z ulicznych świateł i samochodów. Idziesz na środek pokoju. W ręce trzymasz nóż, klękasz na kolana. Unosisz nóż i patrzysz na niego, ledwo go widząc w ciemnościach. Przykładasz brzytwę do szyi i zamykasz oczy. Powoli przejeżdżasz ostrzem po szyi, przecinając skórę. Nie możesz się powstrzymać. Robisz to powoli, oby czuć ból... ogromny ból. Nie krzyczysz a usta trzymasz stabilnie. Powoli się wykrwawiasz. Upadasz na podłogę i w końcu otwierasz oczy. widzisz ciemna postać w szacie, z kapturem na głowie. Cień zakrywa jego twarz. Powoli podchodzi do ciebie i podaje ci rękę. Spoglądasz na niego i chwytasz się go a on pomaga ci wstać. Powoli odchodzisz razem z nim trzymając go za dłoń. Oglądasz się za siebie i widzisz swoje zakrwawione martwe ciało... Tak, umarłaś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz